Tinder - szybka historia o miłości

Szukamy miłości lub tylko tak nam się wydaje. Jednak to co nas dopadło to okrutny XXI wiek. Otoczeni z każdej strony przez media społecznościowe dochodzimy do wniosku, że tam jest nam łatwiej złapać kontakt z drugim człowiekiem. W końcu jesteśmy za ekranem telefonu czy komputera - to znaczy, że jesteśmy bezpieczni. Cudowna strefa komfortu prowadząca donikąd.


Instalujesz kolejny portal randkowy, przesuwasz w prawo i lewo. Patrzysz na twarz, oczy, zarost, ciało, opis. Przesuwasz: lewo, lewo, lewo, prawo, lewo, prawo, prawo. Dokonujesz wyboru 
w przeciągu kilku sekund. W końcu jest i on - match. Dusza uradowała Ci się na całą sekundę. Tyle starcza, kiedy pośrednikiem jest telefon czy laptop.

Prawo, prawo, lewo, prawo, prawo, lewo, lewo, lewo.

Wracasz do rzeczywistości, do normalnego rytmu dobowego. Pracujesz, studiujesz, zabijasz czas Instagramem. Piszesz kolejnemu kumplowi, że szukasz sensownej dziewczyny, ale one już nie istnieją. Każda miała 15 partnerów, a to dla Ciebie o co najmniej 14 za dużo. Tamta za dobra, nie masz szans, ta ma miły charakter, ale wygląda jakby nie goliła nóg od zeszłej zimy - wyznawczyni pięknej matki natury. To zaczyna być frustrujące. Zawsze coś nie gra, zawsze coś jest nie tak. 

Tydzień później dostajesz wiadomość. Ta od matcha na portalu randkowym. Jest piękna, jakieś 11/10. Prowadzicie od tego momentu rzeki rozmów. Dogadujecie się bezbłędnie. Tematy od tych lekkich 
i przyjemnych do tych poważnych - po nich poznajesz, jak bardzo jest inteligentna. Prosisz o zdjęcia, nawet nie mocno prywatne, po prostu takie dla Ciebie. 

Stoisz na przystanku, cudowne życie młodego człowieka startującego w dorosłość bez pieniędzy 
i samochodu. Komunikacja miejska jak zwykle niezawodna. Musisz poczekać jedynie 22 minuty, by tramwaj z bezdomnym w środku zawiózł Cię do domu. Drażni Cię tłok, miliony twarzy. Za to na ławce obok siedzi dziewczyna. Przyjemna twarz, zupełnie zwyczajna. Nawet nie trzyma w ręce telefonu. Po prostu czeka na swój autobus. Właściwie mógłbyś zagadać. Ale czujesz wibracje telefonu w dłoni. Wiadomość od dziewczyny od matcha. Odpisujesz, poszedłeś na łatwiznę. Rozmawianie twarzą w twarz jest już wyczynem heroicznym. A w między czasie: prawo, lewo, lewo, prawo. 

Nadszedł ten dzień. Postanawiasz w końcu zaprosić na randkę dziewczynę, z którą rozmawiasz od tygodni. Mieszkacie przecież zaledwie 18 km od siebie, więc transport nie stanowi problemu. Pojawił się nawet lekki stres, przecież przechodzisz z wygodnego terenu na ten mniej wygodny. Ale ona się zgadza, wręcz jest zachwycona pomysłem. Spotykacie się. Czekałeś na dworcu autobusowym z małą różą - napisałeś przecież, że jesteś romantykiem, który lubi drobne miłe gesty (WTF?). Macha do Ciebie jakaś dziewczyna. Aha... Chciałbyś specjalizować się w czymś tak doskonale jak ona 
w dobieraniu filtrów z Instagrama. Idziecie na obiad do restauracji, rozmawiacie. Dowiadujesz się, że facet musi mieć mieszkanie, kasę, chodzić w koszulach, bo tak przystoi w tym wieku (z ostatnim wyjątkowo nawet Ci się udało). Okazuje się, że właściwie jest miła, ale jednak trochę pozytywnych cech sam jej przypisałeś, bo stworzyłeś sobie wersję idealnej dziewczyny z portalu randkowego. Właściwie to przypisałeś tych cech trochę więcej. 

Mija pół godziny i skończyły się tematy, które w jakikolwiek sposób was łączyły. Ciągniesz rozmowę, bo przecież zapadłaby niezręczna cisza - moment, w którym nie wiesz co zrobić z rękoma, twarzą i mózgiem. Właściwie to już jest tak niezręcznie, że idziecie do łóżka. Tak było łatwej niż znosić tę przeraźliwą ciszę, która narastała z sekundy na sekundę. 

Zostajecie parą, bo przecież oboje szukaliście właśnie tego. Miłości. A 3 miesiące później rozstajecie się, bo w łóżku przestało być dobrze, a siedzenie w ciszy przeplatane z kłótniami było nieznośne. 

Dlatego - prawo, prawo, lewo, lewo, lewo, lewo, prawo - MATCH!

I tym sposobem żyjecie szybko. Kupujecie szybkie jedzenie, szybko się angażujecie, uprawiacie szybki seks i szybko się wypalacie. Płoniecie i gaśniecie na zmianę. Ale przecież miało tym razem się udać, ale przecież online to wszystko tak pięknie funkcjonowało. 

A co jeśli powiem Ci, że osoba która siedziała obok Ciebie na przystanku to była TA OSOBA? Ty wybrałeś szybszą drogę.

Pozdrawiam ciepło 💛

Komentarze